Oto dowód na to, że można się nauczyć trudnej sztuki montażu bez grosza inwestycji. Wystarczy przeciętny komputer, Internet i przeglądarka. Znacie pewnie doskonale funkcje YouTube, które pozwalają na w miarę prostą, ale zarazem przyjemną edycję filmów. Każdy zamieszczony w serwisie film możemy więc nieco ulepszyć: przyciąć, poprawić kolory, zmienić ścieżkę dźwiękową. Jest to więc nic innego jak aplikacja do montażu wideo. Choć ukryć się nie da, że mało funkcjonalna dla kogoś, kto interesuje się montażem.

WeVideo – bohaterka tego tekstu – jest inna. Ta aplikacja niczego nie udaje. Potwierdza tylko swoim przykładem jak wiele można osiągnąć dzięki technologii. Mamy tu do czynienia z całkiem rozbudowanym system do nieliniowej edycji wideo, który działa całkowicie on-line. Bez konieczności instalacji czegokolwiek, bez konfiguracji. Mimo to możliwości są większe niż wyobrażałbym to sobie, gdyby ktoś opowiedział mi o takim projekcie.

Możemy więc: dodawać pliki na serwer, tworzyć projekty, przycinać i sklejać materiał, dodawać efekty i filtry, edytować dźwięk, nakładać napisy itd. Na końcu eksport gotowego materiału – na pierwszy rzut oka to samo co AVID, FinalCut czy Premiere.

Nie wszystko on-line…

Oczywiście nie jest idealnie, bo nic nie ma za darmo. Darmowy pakiet ma kilka istotnych ograniczeń, które wpływają na funkcjonalność. Przede wszystkim chodzi i miejsce na serwerze, długość filmu i ograniczenia przy eksporcie pliku (tylko do rozdzielczości 360p ze znakiem wodnym). Plusem jest jednak to, że można śmiało poćwiczyć sztukę edycji wideo. Raczej nie spodziewam się, że chcielibyście ryzykować pracę na dużym materiale, nawet po wykupieniu płatnej opcji, bo WeVideo nie jest pakietem profesjonalnym, ani nawet półprofesjonalnym. Nie tylko Andrzej Wajda nie zmontuje na nim filmu o Wałęsie, ale również kolega z osiedlowej kablówki nie zrobi na nim nic pożytecznego.

Jednak co innego ma znaczenie. Po pierwsze: widać jak na dłoni stale rosnące możliwości webaplikacji i tego co da się wyciągnąć z komputera, internetu i przeglądarki. Po drugie: to łatwy sposób na darmową naukę montażu. Do większości rzeczy w tym fachu można dojść samemu, na inne trzeba się uwrażliwić chodząc do kina i analizując jak montują najlepsi. A WeVideo daje szanse na przećwiczenie wiele elementów, gdy stawiamy pierwsze kroki. Interfejs i możliwości bardziej przypominają Final Cut niż okienkowy Movie Maker.

Aby program naprawdę pokazał swoje możliwości trzeba niestety zapłacić, i to nie mało. Jeśli marzy nam się montaż w HD to będziemy musieli za to marzenie zapłacić $599 rocznie, a to już cena całkiem przyzwoitego oprogramowania. W zamian otrzymujemy 100 GB na serwerze, możliwość pracy w 720p, możliwość eksportu 6 godzin film miesięcznie, w tym bezpośrednio do Facebooka, YouTube, Vimeo czy Twittera. A także – uwaga – 390 utworów muzycznych do wykorzystania w ścieżce dźwiękowej i możliwość zaproszenia do wspólnej pracy w projekcie nawet 50 osób.

Create. Collaborate. Share.

To jest kolejny powód dla którego warto zainteresować się tym produktem. A więc – po trzecie: Create. Collaborate. Share. Opcje pracy grupowej były do tej pory niezbyt często brane pod uwagę podczas projektowania oprogramowania do edycji wideo. Oczywiście są rozwiązania profesjonalne, szczególnie te przeznaczone dla telewizji, gdzie rozbudowany materiał musi się szybko pojawić w emisji, ale na rynku produktów amatorskich do tej pory nie było nic takiego.

Poniżej krótki pokaz aplikacji. Postanowiłem wziąć na warsztat to, co chyba najczęściej edytują montażyści, czyli lekko epicki film z własnego wesela (sorry, akurat to miałem na laptopie). Ale to tylko przykładowy plik, który miałem pod ręką. Nie dobierałem specjalnie formatów, nie musiałem niczego konwertować. Po prostu wskazałem pliki i wykonałem upload na serwer. Później praca na nich odbywała się w sposób płynny i bezproblemowy. Ja tym czasem zachęcam, żeby spróbować samemu. Można zalogować się kontem na Facebooku lub Google+.

Warto pamiętać, że nie jest to jedyny edytor tego typu w sieci, ani pierwszy przypadek, gdy ktoś postanowił montować on-line. Swego czasu rozwijał się choćby JayCut, który koniec końców został porzucony i nie można już z niego korzystać. WeVideo wydaje się trwalszym projektem, mocniej osadzonym nie tylko w technologii, ale i w realiach biznesowych. Czas pokaże czy potwierdzi się to w realnych potrzebach użytkowników.

autor: Narzędzie do edycji video online – WeVideo | Piotr Peszko – elearning, szkolenia, projektowanie.